analityk Jacques Baud o Ukrainie -prawda która szokuje - Usa,Unia w roli niszczenia kraju
Sytuacja militarna na Ukrainie - analiza fachowca
,,Dziś analiza Jacquesa Bauda. Jacques Baud to były pułkownik Sztabu Generalnego, były członek szwajcarskiego wywiadu strategicznego, specjalista od krajów wschodnich. Szkolił się w amerykańskich i brytyjskich służbach wywiadowczych. Pełnił funkcję szefa polityki operacji pokojowych ONZ. Jako ekspert ONZ ds. praworządności i instytucji bezpieczeństwa zaprojektował i kierował pierwszą wielowymiarową jednostką wywiadowczą ONZ w Sudanie. Pracował dla Unii Afrykańskiej i przez 5 lat był odpowiedzialny za walkę w NATO z proliferacją broni strzeleckiej. Zaraz po upadku ZSRR brał udział w rozmowach z najwyższymi rosyjskimi urzędnikami wojskowymi i wywiadowczymi. W ramach NATO śledził kryzys ukraiński w 2014 roku, a później brał udział w programach pomocy Ukrainie. Jest autorem kilku książek o wywiadzie, wojnie i terroryzmie. Zapraszam do lektury.
Część pierwsza: Droga do wojny
Przez lata, od Mali po Afganistan, pracowałem na rzecz pokoju i ryzykowałem dla niego życiem. Nie chodzi więc o usprawiedliwienie wojny, ale o zrozumienie, co nas do niej doprowadziło. Widzę, że „eksperci” na zmianę w telewizji analizują sytuację na podstawie wątpliwych informacji, najczęściej hipotez postawionych jako fakty – i wtedy nie potrafimy już zrozumieć, co się dzieje. W ten sposób powstaje panika. Problem polega nie tyle na tym, by wiedzieć, kto ma rację w tym konflikcie, ile na kwestionowaniu sposobu, w jaki nasi przywódcy podejmują decyzje.
Spróbujmy zbadać korzenie konfliktu. Zaczyna się od tych , którzy od ośmiu lat mówią o „separatystach” lub „niezależnościach” z Donbasu. To nie jest prawda. Referenda przeprowadzone przez dwie samozwańcze republiki, Doniecką i Ługańską w maju 2014 r., nie były referendami „niepodległości” (независимость), jak twierdzą niektórzy pozbawieni skrupułów dziennikarze , ale referendami dotyczącymi „samostanowienia” lub „autonomii” (самостностоьятель ). ). Kwalifikator „prorosyjski” sugeruje, że Rosja była stroną konfliktu, co nie miało miejsca, a określenie „rosyjskojęzyczni” byłoby bardziej uczciwe. Co więcej, referenda te były prowadzone wbrew radom Władimira Putina.
W rzeczywistości te republiki nie dążyły do oddzielenia się od Ukrainy, ale do uzyskania statusu autonomii, gwarantującego im używanie języka rosyjskiego jako języka urzędowego. Pierwszym aktem ustawodawczym nowego rządu, po obaleniu prezydenta Janukowycza, było zniesienie 23 lutego 2014 roku ustawy Kiwalowa-Kolesniczenko z 2012 roku, która uczyniła rosyjski językiem urzędowym. Trochę tak, jakby puczyści zdecydowali, że francuski i włoski nie będą już językami urzędowymi w Szwajcarii.
Ta decyzja wywołała burzę wśród ludności rosyjskojęzycznej. Rezultatem były gwałtowne represje wobec rosyjskojęzycznych regionów (Odessa, Dniepropietrowsk, Charków, Ługańsk i Donieck), które rozpoczęły się w lutym 2014 roku i doprowadziły do militaryzacji sytuacji i kilku masakr (w Odessie i Marioupolu to najbardziej godne uwagi). Pod koniec lata 2014 roku pozostały jedynie samozwańcze republiki Doniecka i Ługańska.
Na tym etapie, zbyt sztywny i pochłonięty doktrynerskim podejściem do sztuki operacyjnej, ukraiński sztab generalny ujarzmił wroga, nie zdołał jednak zwyciężyć. Z przebiegu walk w latach 2014-2016 w Donbasie wynika, że ukraiński sztab generalny systematycznie i mechanicznie stosował te same schematy operacyjne. Jednak wojna toczona przez autonomistów była bardzo podobna do tego, co obserwowaliśmy w Sahelu: wysoce mobilne operacje prowadzone lekkimi środkami. Dzięki bardziej elastycznemu i mniej doktrynerskiemu podejściu rebelianci byli w stanie wykorzystać bezwładność sił ukraińskich, aby wielokrotnie ich „uwięzić”.
W 2014 roku, kiedy byłem w NATO, byłem odpowiedzialny za walkę z proliferacją broni strzeleckiej i staraliśmy się wykryć rosyjskie dostawy broni dla rebeliantów, żeby zobaczyć, czy Moskwa jest w to zamieszana. Informacje, które wtedy otrzymywaliśmy, pochodziły niemal w całości z polskich służb wywiadowczych i nie „pasowały” do informacji płynących z OBWE – mimo dość prymitywnych zarzutów nie było dostaw broni i sprzętu wojskowego z Rosji. Powstańcy zostali uzbrojeni dzięki dezercji rosyjskojęzycznych jednostek ukraińskich, które przeszły na stronę rebeliantów. W miarę upływu niepowodzeń ukraińskich bataliony czołgów, artylerii i przeciwlotnictwa powiększały szeregi autonomistów. To właśnie popchnęło Ukraińców do zobowiązania się do porozumień mińskich.
Jednak tuż po podpisaniu porozumień mińskich prezydent Ukrainy Petro Poroszenko rozpoczął zmasowaną operację antyterrorystyczną (ATO/Антитерористична операція) przeciwko Donbasowi. Bis repetita placent : źle poinformowani przez oficerów NATO, Ukraińcy ponieśli druzgocącą porażkę w Debalcewie, co zmusiło ich do zaangażowania się w porozumienia mińskie II. Należy w tym miejscu przypomnieć, że umowy Mińsk 1 (wrzesień 2014) i Mińsk 2 (luty 2015) nie przewidywały separacji czy niezależności republik, ale ich autonomię w ramach Ukrainy. Ci, którzy zapoznali się z Układami (jest ich bardzo, bardzo, bardzo niewielu), zauważą, że we wszystkich pismach jest napisane, że status republik miał być negocjowany między Kijowem a przedstawicielami republik, ponieważ są to wewnętrzne rozwiązanie dla Ukrainy.
Dlatego od 2014 roku Rosja systematycznie domagała się ich realizacji, odmawiając przy tym udziału w negocjacjach, ponieważ była to wewnętrzna sprawa Ukrainy. Z drugiej strony Zachód – kierowany przez Francję – systematycznie próbował zastąpić porozumienia mińskie „formatem normandzkim”, który stawiał Rosjan i Ukraińców twarzą w twarz. Pamiętajmy jednak, że przed 23-24 lutego 2022 r. w Donbasie nigdy nie było wojsk rosyjskich. Co więcej, obserwatorzy OBWE nigdy nie zaobserwowali najmniejszego śladu po działaniach rosyjskich jednostek w Donbasie. Na przykład mapa wywiadu USA opublikowana przez Washington Post 3 grudnia 2021 r. nie pokazuje wojsk rosyjskich w Donbasie. W październiku 2015 r. Wasyl Hrycak, dyrektor Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), przyznał , że w Donbasie zaobserwowano jedynie 56 rosyjskich bojowników. To było dokładnie porównywalne ze Szwajcarami, którzy chodzili walczyć w Bośni w weekendy, w latach 90., czy Francuzami, którzy dziś jeżdżą walczyć na Ukrainie.
Armia ukraińska była wtedy w opłakanym stanie. W październiku 2018 roku, po czterech latach wojny, naczelny ukraiński prokurator wojskowy Anatolij Matios stwierdził, że Ukraina straciła w Donbasie 2700 mężczyzn: 891 z powodu chorób, 318 z wypadków drogowych, 177 z innych wypadków, 175 z zatruć (alkohol, narkotyków), 172 przez nieostrożne obchodzenie się z bronią, 101 za naruszenie przepisów bezpieczeństwa, 228 przez morderstwa i 615 przez samobójstwa.
W rzeczywistości armia została osłabiona przez korupcję kadr i nie cieszyła się już poparciem ludności. Według raportu brytyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w przypadku powołania rezerwistów z marca/kwietnia 2014 r., 70 proc. nie pojawiło się na pierwszej sesji, 80 proc. na drugą, 90 proc. na trzecią i 95 proc. na czwartą. W październiku/listopadzie 2017 r. 70% poborowych nie zgłosiło się do akcji ratunkowej „Jesień 2017”. Nie licząc samobójstw i dezercji (często na rzecz autonomistów), które sięgały nawet 30 procent siły roboczej w obszarze ATO. Młodzi Ukraińcy odmówili wyjazdu i walki w Donbasie i woleli emigrację, co również przynajmniej częściowo tłumaczy deficyt demograficzny kraju.
Ukraińskie Ministerstwo Obrony zwróciło się następnie do NATO o pomoc w uatrakcyjnieniu swoich sił zbrojnych. Pracując już nad podobnymi projektami w ramach ONZ, zostałem poproszony przez NATO o udział w programie przywracania wizerunku ukraińskich sił zbrojnych. Ale to długotrwały proces a Ukraińcy chcieli działać szybko.
Tak więc, aby zrekompensować brak żołnierzy, ukraiński rząd uciekł się do paramilitarnych milicji. Składają się one zasadniczo z zagranicznych najemników, często skrajnie prawicowych bojowników. Według Reutera w 2020 roku stanowili około 40 procent sił ukraińskich i liczyli około 102 000 mężczyzn . Byli uzbrojeni, finansowani i szkoleni przez Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię, Kanadę i Francję. Było ponad 19 narodowości – w tym szwajcarscy. W ten sposób kraje zachodnie wyraźnie stworzyły i poparły ukraińskie skrajnie prawicowe milicje . W październiku 2021 roku Jerusalem Post zaalarmował, potępiając projekt Centuria. Te milicje działały w Donbasie od 2014 roku przy wsparciu Zachodu. Nawet jeśli można spierać się na temat terminu „nazista”, pozostaje faktem, że te milicje są gwałtowne, przekazują przyprawiającą o mdłości ideologię i są zjadliwie antysemickie. Ich antysemityzm jest bardziej kulturowy niż polityczny, dlatego określenie „nazista” nie jest właściwe. Ich nienawiść do Żydów wywodzi się z wielkich klęsk głodu na Ukrainie w latach 20. i 30. XX wieku, spowodowanych konfiskatą przez Stalina plonów w celu sfinansowania modernizacji Armii Czerwonej. To ludobójstwo – znane na Ukrainie jako Hołodomor – zostało popełnione przez NKWD (poprzednik KGB), którego wyższe szczeble przywództwa składały się głównie z Żydów. To dlatego dziś ukraińscy ekstremiści proszą Izrael o przeprosiny za zbrodnie komunizmu, jak zauważa Jerusalem Post . Jest to dalekie od „przepisywania historii” Władimira Putina.
Te milicje, wywodzące się ze skrajnie prawicowych grup, które animowały rewolucję Euromajdanu w 2014 roku, składają się z fanatycznych i brutalnych jednostek. Najbardziej znanym z nich jest Pułk Azowski, którego emblemat przypomina 2. Dywizję Pancerną SS Das Reich, czczoną na Ukrainie za wyzwolenie Charkowa z rąk Sowietów w 1943 r., przed dokonaniem w 1944 r. masakry w Oradour-sur-Glane w Francja.
Wśród znanych postaci pułku azowskiego znalazł się Roman Protasewicz, aresztowany w 2021 r. przez władze białoruskie w sprawie lotu RyanAir FR4978. 23 maja 2021 r. jako powód aresztowania Protasewicza wymieniono umyślne porwanie samolotu pasażerskiego przez MiG-29 – rzekomo za zgodą Putina, choć dostępne wówczas informacje w ogóle nie potwierdzały tego scenariusza. Ale potem trzeba było pokazać, że prezydent Łukaszenko był bandytą, a Protasewicz „dziennikarzem”, który kochał demokrację. Jednak dość odkrywcze śledztwo przeprowadzone przez amerykańską organizację pozarządową w 2020 r. ujawniło skrajnie prawicowe działania bojownika Protasewicza. Rozpoczął się wtedy zachodni ruch spiskowy, a pozbawione skrupułów media „przewietrzyły” jego biografię . Ostatecznie w styczniu 2022 r . opublikowano raport ICAO , z którego wynikało, że pomimo pewnych błędów proceduralnych Białoruś postąpiła zgodnie z obowiązującymi przepisami i że MiG-29 wystartował 15 minut po tym, jak pilot RyanAir zdecydował się wylądować w Mińsku. Więc nie ma białoruskiego spisku, a jeszcze mniej Putina. Ach!… Kolejny szczegół: Protasewicz okrutnie ponoć torturowany przez białoruską policję, był teraz wolny. Ci, którzy chcieliby z nim korespondować, mogą wejść na jego konto na Twitterze .
Charakteryzacja ukraińskich paramilitarnych jako „nazistów” lub „neo-nazistów” jest uważana za rosyjską propagandę . Być może. Ale to nie jest pogląd Times of Israel , Centrum Simona Wiesenthala czy Centrum Antyterrorystycznego Akademii West Point . Ale to wciąż kwestia dyskusyjna, bo w 2014 roku „ Newsweek ” wydawał się kojarzyć ich bardziej z… Państwem Islamskim. Sam wybierz!
Tak więc Zachód wspierał i nadal uzbrajał milicje, które od 2014 roku są winne licznych zbrodni przeciwko ludności cywilnej : gwałtów, tortur i masakr. Ale chociaż szwajcarski rząd bardzo szybko zastosował sankcje wobec Rosji, nie przyjął żadnych wobec Ukrainy, która od 2014 r. masakruje własną ludność. W rzeczywistości ci, którzy bronią praw człowieka na Ukrainie, od dawna potępiają działania tych grup, ale nie uzyskały poparcia naszych rządów. Bo w rzeczywistości nie staramy się pomagać Ukrainie, ale walczyć z Rosją. Integracji tych paramilitarnych sił z Gwardią Narodową wcale nie towarzyszyła „denazyfikacja”, jak twierdzą niektórzy . Wśród wielu przykładów pouczające są insygnia Pułku Azowskiego.
W 2022 r. bardzo schematycznie ukraińskie siły zbrojne walczące z rosyjską ofensywą zostały zorganizowane jako:
- Armia podporządkowana Ministerstwu Obrony. Jest zorganizowana w 3 korpusy armii i składa się z formacji manewrowych (czołgi, ciężka artyleria, pociski rakietowe itp.).
- Gwardia Narodowa, która podlega MSW i jest zorganizowana w 5 komend terytorialnych.
Gwardia Narodowa jest więc formacją obrony terytorialnej, która nie wchodzi w skład armii ukraińskiej. W jej skład wchodzą paramilitarne milicje, zwane „batalionami ochotniczymi” (добровольчі батальйоні), znane również pod sugestywną nazwą „batalionów odwetowych” i złożone z piechoty. Wyszkoleni głównie do walki miejskiej, teraz bronią miast takich jak Charków, Mariupol, Odessa, Kijów itp.
Część druga: Wojna
Jako były szef wydziału ds. sił Układu Warszawskiego w szwajcarskim wywiadzie strategicznym obserwuję ze smutkiem – ale nie zdziwieniem – że nasze służby nie są już w stanie zrozumieć sytuacji militarnej na Ukrainie. Samozwańczy „eksperci”, którzy paradują na naszych ekranach, niestrudzenie przekazują te same informacje, modulowane twierdzeniem, że Rosja – i Władimir Putin – są irracjonalni. Cofnijmy się o krok.
1. Wybuch wojny
Od listopada 2021 roku Amerykanie nieustannie grożą rosyjską inwazją na Ukrainę. Jednak Ukraińcy wydawali się z tym nie zgadzać. Dlaczego nie?
Musimy cofnąć się do 24 marca 2021 r. Tego dnia Wołodymyr Zełenski wydał dekret o odbiciu Krymu i zaczął rozmieszczać swoje siły na południu kraju. Równolegle przeprowadzono kilka ćwiczeń NATO między Morzem Czarnym a Bałtykiem, czemu towarzyszył znaczny wzrost lotów rozpoznawczych wzdłuż granicy rosyjskiej. Rosja przeprowadziła następnie kilka ćwiczeń, aby sprawdzić gotowość operacyjną swoich wojsk i pokazać, że śledzi ewolucję sytuacji. Sytuacja uspokoiła się do października-listopada wraz z zakończeniem ćwiczeń ZAPAD 21, których ruchy wojsk interpretowano jako wzmocnienie ofensywy na Ukrainę. Jednak nawet ukraińskie władze odrzuciły pomysł rosyjskich przygotowań do wojny, a minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow twierdził, że od wiosny na jej granicy nie było żadnych zmian .
Z naruszeniem porozumień mińskich Ukraina prowadziła w Donbasie operacje lotnicze z użyciem dronów, w tym co najmniej jeden atak na skład paliw w Doniecku w październiku 2021 r. Zauważyła to prasa amerykańska, ale nie Europejczycy; i nikt nie potępił tych naruszeń.
W lutym 2022 r. wydarzenia przyspieszyły. 7 lutego podczas wizyty w Moskwie Emmanuel Macron potwierdził Władimirowi Putinowi swoje zobowiązanie do porozumień mińskich, które powtórzy po spotkaniu z Wołodymyrem Zełenskim następnego dnia. Ale 11 lutego w Berlinie, po dziewięciu godzinach pracy, zakończyło się spotkanie doradców politycznych przywódców „formatu normandzkiego”, bez konkretnego rezultatu: Ukraińcy nadal odmawiali stosowania porozumień mińskich, najwyraźniej pod naciskiem Stanów Zjednoczonych. Władimir Putin zauważył, że Macron składał puste obietnice, a Zachód nie był gotowy do egzekwowania porozumień, jak to robił od ośmiu lat. Kontynuowano przygotowania Ukrainy w strefie kontaktu. Rosyjski parlament został zaniepokojony; a 15 lutego poprosił Władimira Putina o uznanie niepodległości republik, czego ten odmówił.
17 lutego prezydent Joe Biden zapowiedział , że w najbliższych dniach Rosja zaatakuje Ukrainę. Skąd on to wiedział? To jest tajemnica. Ale od 16 czerwca ostrzał artyleryjski ludności Donbasu wzrósł dramatycznie, jak pokazują codzienne raporty obserwatorów OBWE. Oczywiście ani media, ani Unia Europejska, ani NATO, ani żaden rząd zachodni nie reagują ani nie interweniują. Później powiemy, że to rosyjska dezinformacja. W rzeczywistości wydaje się, że Unia Europejska i niektóre kraje celowo przemilczały masakrę ludności Donbasu, wiedząc, że sprowokuje to rosyjską interwencję.
W tym samym czasie pojawiły się doniesienia o sabotażu w Donbasie. 18 stycznia bojownicy Donbasu przechwycili sabotażystów mówiących po polsku i wyposażonych w zachodni sprzęt, którzy próbowali wywołać incydenty chemiczne w Gorliwce . Mogli być najemnikami CIA , prowadzonymi lub „doradzanymi” przez Amerykanów i złożonymi z ukraińskich lub europejskich bojowników, do prowadzenia działań sabotażowych w republikach Donbasu. W rzeczywistości już 16 lutego Joe Biden wiedział, że Ukraińcy rozpoczęli ostrzał ludności cywilnej Donbasu, stawiając Władimira Putina przed trudnym wyborem: pomóc Donbasowi militarnie i stworzyć problem międzynarodowy, albo stać z boku i patrzeć na zmiażdżenie rosyjskojęzycznych mieszkańców Donbasu.
Gdyby zdecydował się interweniować, Putin mógłby powołać się na międzynarodowy obowiązek „Odpowiedzialności za ochronę” (R2P). Wiedział jednak, że bez względu na charakter i skalę interwencja wywoła burzę sankcji. Dlatego też bez względu na to, czy rosyjska interwencja ograniczałaby się do Donbasu, czy szła dalej, by wywierać presję na Zachód w sprawie statusu Ukrainy, cena byłaby taka sama. Tak wyjaśnił w swoim przemówieniu z 21 lutego. Tego dnia zgodził się na prośbę Dumy i uznał niepodległość obu republik Donbasu i jednocześnie podpisał z nimi traktaty o przyjaźni i pomocy.
Ukraińskie bombardowania artyleryjskie ludności Donbasu trwały, a 23 lutego obie republiki zwróciły się o pomoc wojskową do Rosji. 24 lutego Władimir Putin powołał się na art. 51 Karty Narodów Zjednoczonych, który przewiduje wzajemną pomoc wojskową w ramach sojuszu obronnego.
Aby uczynić rosyjską interwencję całkowicie nielegalną w oczach opinii publicznej, celowo ukryliśmy fakt, że wojna faktycznie rozpoczęła się 16 lutego. Armia ukraińska przygotowywała się do ataku na Donbas już w 2021 r., ponieważ niektóre rosyjskie i europejskie służby wywiadowcze byli dobrze tego świadomi. Prawnicy będą oceniać.
W przemówieniu z 24 lutego Władimir Putin określił dwa cele swojej operacji: „demilitaryzacja” i „denazyfikacja” Ukrainy. Nie chodzi więc o przejęcie Ukrainy, ani nawet, przypuszczalnie, o jej okupowanie; a już na pewno nie niszczenia go. Od tego momentu nasza widoczność przebiegu operacji jest ograniczona: Rosjanie mają doskonałe zabezpieczenie operacji (OPSEC), a szczegóły ich planowania nie są znane. Ale dość szybko przebieg operacji pozwala zrozumieć, jak cele strategiczne zostały przełożone na poziom operacyjny.
Demilitaryzacja:
- niszczenie naziemne ukraińskiego lotnictwa, systemów obrony przeciwlotniczej i aktywów rozpoznawczych;
- neutralizacja struktur dowodzenia i wywiadu (C3I), a także głównych szlaków logistycznych w głębi terytorium;
- okrążenie większości armii ukraińskiej zgrupowanej na południowym wschodzie kraju.
Denazyfikacja: zniszczenie lub neutralizacja batalionów ochotniczych działających w miastach Odessa, Charków i Mariupol, a także w różnych obiektach na terytorium.
Ofensywa rosyjska została przeprowadzona w bardzo „klasyczny” sposób. Początkowo – tak jak zrobili to Izraelczycy w 1967 r. – wraz ze zniszczeniem na ziemi sił powietrznych w pierwszych godzinach. Następnie byliśmy świadkami jednoczesnego postępu w kilku osiach, zgodnie z zasadą „płynącej wody”: posuwaj się wszędzie tam, gdzie opór był słaby, a miasta (bardzo wymagające wojskowo) opuszczaj na później. Na północy elektrownia w Czarnobylu została natychmiast zajęta, aby zapobiec aktom sabotażu. Nie są oczywiście pokazywane zdjęcia ukraińskich i rosyjskich żołnierzy wspólnie strzegących zakładu .
Pomysł, że Rosja próbuje przejąć Kijów, stolicę, aby wyeliminować Zełenskiego, pochodzi typowo z Zachodu – tak właśnie zrobili w Afganistanie, Iraku, Libii i co chcieli zrobić w Syrii z pomocą islamskich terrorystów. Ale Władimir Putin nigdy nie zamierzał zastrzelić ani obalić Zełenskiego. Zamiast tego Rosja stara się utrzymać go przy władzy, popychając go do negocjacji, otaczając Kijów. Do tej pory odmawiał realizacji porozumień mińskich. Ale teraz Rosjanie chcą uzyskać neutralność Ukrainy.
Wielu zachodnich komentatorów było zdziwionych, że Rosjanie w trakcie prowadzenia operacji wojskowych nadal szukali wynegocjowanego rozwiązania. Wyjaśnienie leży w rosyjskiej perspektywie strategicznej od czasów sowieckich. Dla Zachodu wojna zaczyna się, gdy kończy się polityka. Podejście rosyjskie opiera się jednak na inspiracji Clausewitza: wojna jest ciągłością polityki i można płynnie przechodzić od jednego do drugiego, nawet podczas walki. Pozwala to wywrzeć presję na przeciwniku i popchnąć go do negocjacji.
Z operacyjnego punktu widzenia ofensywa rosyjska była tego rodzaju przykładem: w ciągu sześciu dni Rosjanie zajęli terytorium tak duże jak Wielka Brytania, z szybkością natarcia większą niż Wehrmacht w 1940 roku. Większość armii ukraińskiej została rozmieszczona na południu kraju w ramach przygotowań do wielkiej operacji przeciwko Donbasowi. To dlatego siły rosyjskie były w stanie okrążyć je od początku marca w „kociołku” między Słowiańskiem, Kramatorskiem i Siewierodonieckiem, napierając ze wschodu przez Charków i na południe od Krymu. Wojska z republik donieckiej (DRL) i ługańskiej (LPR) uzupełniają siły rosyjskie natarciem ze wschodu.
Na tym etapie siły rosyjskie powoli zaciskają pętlę, ale nie są już pod presją czasu. Ich cel demilitaryzacji został prawie osiągnięty, a pozostałe siły ukraińskie nie mają już operacyjnej i strategicznej struktury dowodzenia. „Spowolnienie”, które nasi „eksperci” przypisują złej logistyce, jest jedynie konsekwencją osiągnięcia swoich celów. Wydaje się, że Rosja nie chce angażować się w okupację całego terytorium Ukrainy. W rzeczywistości wydaje się, że Rosja stara się ograniczyć swój postęp do granicy językowej kraju.
Nasze media mówią o masowych bombardowaniach ludności cywilnej, zwłaszcza w Charkowie, a media przekazują "sceny dantejskie". Jednak mieszkający tam Gonzalo Lira, Latynos, przedstawia nam spokojne miasto 10 i 11 marca . To prawda, że jest to duże miasto i nie widzimy wszystkiego – ale to zdaje się wskazywać, że nie jesteśmy w wojnie totalnej, że jesteśmy stale manipulowani na naszych ekranach. Z kolei republiki Donbasu „wyzwoliły” własne terytoria i walczą w mieście Mariupol.
Część 2 Denazyfikacja
W miastach takich jak Charków, Mariupol i Odessa obronę zapewniają milicje paramilitarne. Wiedzą, że cel „denazyfikacji” jest skierowany przede wszystkim przeciwko nim. Dla atakującego na obszarze zurbanizowanym problemem są cywile. Dlatego Rosja dąży do stworzenia korytarzy humanitarnych, aby opróżnić miasta z ludności cywilnej i pozostawić tylko milicje, aby łatwiej z nimi walczyć.
Z drugiej strony milicje te starają się zatrzymać cywilów w miastach, aby odwieść armię rosyjską od walki. Dlatego niechętnie realizują te korytarze i robią wszystko, aby rosyjskie wysiłki nie powiodły się – mogą wykorzystać ludność cywilną jako „żywą tarczę”. Filmy ukazujące cywili próbujących opuścić Mariupol i pobici przez bojowników pułku azowskiego są tu oczywiście starannie cenzurowane.
Na Facebooku grupa Azov była zaliczana do tej samej kategorii co Państwo Islamskie i podlegała „polityce dotyczącej niebezpiecznych osób i organizacji” platformy. Zabroniono więc jej gloryfikować, a „stanowiska” sprzyjające jej były systematycznie zakazane. Jednak 24 lutego Facebook zmienił swoją politykę i zezwolił na posty korzystne dla milicji. W tym samym duchu w marcu platforma autoryzowana w byłych krajach wschodnich wzywa do mordowania rosyjskich żołnierzy i przywódców . Tyle o wartościach, które inspirują naszych liderów, jak zobaczymy.
Nasze media propagują romantyczny obraz powszechnego oporu. To właśnie ten obraz skłonił Unię Europejską do finansowania dystrybucji broni wśród ludności cywilnej. To przestępstwo. Jako szef doktryny utrzymania pokoju w ONZ pracowałem nad kwestią ochrony ludności. Odkryliśmy, że przemoc wobec ludności cywilnej miała miejsce w bardzo specyficznych kontekstach. Zwłaszcza, gdy broni jest pod dostatkiem i nie ma struktur dowodzenia.
Te struktury dowodzenia są istotą armii: ich funkcją jest ukierunkowanie użycia siły na cel. Uzbrajając obywateli w przypadkowy sposób, tak jak ma to obecnie miejsce, UE zamienia ich w bojowników, co w konsekwencji czyni z nich potencjalne cele. Co więcej, bez dowództwa, bez celów operacyjnych, dystrybucja broni prowadzi nieuchronnie do wyrównywania rachunków, bandytyzmu i działań bardziej zabójczych niż skutecznych. Wojna staje się kwestią emocji. Siła staje się przemocą. Tak stało się w Tawarga (Libia) od 11 do 13 sierpnia 2011 r., gdzie 30 000 czarnych Afrykanów zostało zmasakrowanych przy użyciu broni zrzuconej na spadochronie (nielegalnie) przez Francję. Nawiasem mówiąc, Brytyjski Królewski Instytut Studiów Strategicznych (RUSI) nie widzi żadnej wartości dodanej w tych dostawach broni. Co więcej, dostarczając broń krajowi będącemu w stanie wojny, narażamy się na uznanie za walczącego. Rosyjskie ataki z 13 marca 2022 r. na bazę lotniczą Mikołajewa są następstwem rosyjskich ostrzeżeń , że dostawy broni będą traktowane jako wrogie cele.
UE powtarza katastrofalne doświadczenie III Rzeszy w ostatnich godzinach bitwy o Berlin. Wojnę trzeba pozostawić wojsku, a kiedy jedna strona przegra, trzeba to przyznać. A jeśli ma być opór, musi być kierowany i zorganizowany. Ale robimy dokładnie odwrotnie – popychamy obywateli do walki, a jednocześnie Facebook autoryzuje wezwania do mordowania rosyjskich żołnierzy i przywódców. Tyle o wartościach, które nas inspirują.
Niektóre służby wywiadowcze postrzegają tę nieodpowiedzialną decyzję jako sposób na wykorzystanie ludności ukraińskiej jako mięsa armatniego do walki z Rosją Władimira Putina. Tego rodzaju morderczą decyzję należało pozostawić kolegom dziadka Ursuli von der Leyen. Lepiej byłoby zaangażować się w negocjacje i tym samym uzyskać gwarancje dla ludności cywilnej, niż dolewać oliwy do ognia. Łatwo jest walczyć cudzą krwią.
Szpital położniczy w Mariupolu
Należy z góry zrozumieć, że to nie armia ukraińska broni Marioupola, ale milicja azowska, złożona z zagranicznych najemników. W podsumowaniu sytuacji z 7 marca 2022 r. rosyjska misja ONZ w Nowym Jorku stwierdziła, że „Mieszkańcy informują, że ukraińskie siły zbrojne wydaliły personel ze szpitala porodowego nr 1 w Mariupolu i utworzyły punkt ostrzału wewnątrz placówki”.
8 marca niezależne rosyjskie media Lenta.ru opublikowały zeznania cywilów z Marioupola, którzy powiedzieli, że szpital położniczy został przejęty przez milicję pułku azowskiego, którzy wypędzili cywilów grożąc im bronią. Potwierdzili oświadczenia ambasadora Rosji kilka godzin wcześniej.
Dominującą pozycję zajmuje szpital w Mariupolu, znakomicie przystosowany do instalacji broni przeciwpancernej oraz do obserwacji. 9 marca na budynek uderzyły wojska rosyjskie. Według CNN rannych zostało 17 osób, ale zdjęcia nie pokazują żadnych ofiar w budynku i nie ma dowodów na to, że wspomniane ofiary są związane z tym uderzeniem. Mówi się o dzieciach, ale w rzeczywistości nie ma nic. Może to prawda, ale może nie. Nie przeszkadza to przywódcom UE postrzegać to jako zbrodnię wojenną . A to pozwala Zełenskiemu wezwać do strefy zakazu lotów nad Ukrainą. W rzeczywistości nie wiemy dokładnie, co się stało. Ale sekwencja wydarzeń zdaje się potwierdzać, że siły rosyjskie zajęły pozycję pułku azowskiego i że oddział położniczy był wtedy wolny od cywilów.
Problem w tym, że milicje paramilitarne, które bronią miast, są zachęcane przez społeczność międzynarodową do nierespektowania wojennych zwyczajów. Wygląda na to, że Ukraińcy powtórzyli scenariusz szpitala położniczego w Kuwejcie z 1990 roku, który został całkowicie zainscenizowany przez firmę Hill & Knowlton za 10,7 mln USD, aby przekonać Radę Bezpieczeństwa ONZ do interwencji w Iraku w ramach operacji Pustynna Tarcza/Sztorm .
Zachodni politycy od ośmiu lat akceptują ataki w Donbasie, nie przyjmując żadnych sankcji wobec ukraińskiego rządu. Już dawno weszliśmy w dynamikę, w której zachodni politycy zgodzili się poświęcić prawo międzynarodowe w celu osłabienia Rosji .
Część trzecia: Wnioski
Jako byłego pracownika wywiadu, pierwszą rzeczą, która mnie uderza, jest całkowity brak zachodnich służb wywiadowczych w przedstawianiu sytuacji z ostatniego roku. W Szwajcarii służby skrytykowano za to, że nie przedstawiły prawidłowego obrazu sytuacji. W rzeczywistości wydaje się, że w całym świecie zachodnim służby wywiadowcze zostały przytłoczone przez polityków. Problem w tym, że to politycy decydują – najlepsza służba wywiadowcza na świecie jest bezużyteczna, jeśli decydent nie słucha. Tak właśnie stało się podczas tego kryzysu.
To powiedziawszy, podczas gdy niektóre służby wywiadowcze miały bardzo dokładny i racjonalny obraz sytuacji, inne wyraźnie miały ten sam obraz, co propagowane przez nasze media. W tym kryzysie ważną rolę odegrały służby krajów „nowej Europy”. Problem polega na tym, że z doświadczenia stwierdziłem, że są bardzo złe na poziomie analitycznym – doktrynerskim, brakuje im intelektualnej i politycznej niezależności niezbędnej do oceny sytuacji z „jakością” wojskową. Lepiej mieć ich jako wrogów niż przyjaciół.
Po drugie, wydaje się, że w niektórych krajach europejskich politycy celowo ignorowali ich usługi, aby zareagować ideologicznie na zaistniałą sytuację. Dlatego ten kryzys od początku był irracjonalny. Należy zauważyć, że wszystkie dokumenty, które zostały zaprezentowane opinii publicznej podczas tego kryzysu, zostały przedstawione przez polityków w oparciu o źródła komercyjne. Niektórzy zachodni politycy najwyraźniej chcieli, aby doszło do konfliktu. W Stanach Zjednoczonych scenariusze ataków przedstawione Radzie Bezpieczeństwa przez Anthony'ego Blinkena były jedynie wytworem wyobraźni pracującego dla niego Tiger Teamu — zrobił dokładnie to, co zrobił Donald Rumsfeld w 2002 roku, który w ten sposób „ominął” CIA i inne służby wywiadowcze, które były znacznie mniej asertywne w sprawie irackiej broni chemicznej.
Dramatyczne wydarzenia, których jesteśmy dziś świadkami, mają przyczyny, o których wiedzieliśmy, ale których nie chcieliśmy zobaczyć:
- na poziomie strategicznym ekspansja NATO (z którą tu nie mieliśmy do czynienia);
- na poziomie politycznym zachodnia odmowa wdrożenia porozumień mińskich;
- operacyjnie ciągłe i powtarzające się ataki na ludność cywilną Donbasu w ostatnich latach oraz dramatyczny wzrost pod koniec lutego 2022 r.
Innymi słowy, możemy naturalnie ubolewać i potępiać rosyjski atak. Ale MY (czyli Stany Zjednoczone, Francja i Unia Europejska na czele) stworzyliśmy warunki do wybuchu konfliktu. Okazujemy współczucie narodowi ukraińskiemu i dwóm milionom uchodźców . W porządku. Ale gdybyśmy mieli odrobinę współczucia dla tej samej liczby uchodźców z ukraińskiej populacji Donbasu, którzy zostali zmasakrowani przez ich własny rząd i którzy szukali schronienia w Rosji przez osiem lat, prawdopodobnie nic z tego by się nie wydarzyło. Ponad 80% ofiar w Donbasie było wynikiem ostrzału armii ukraińskiej. Przez lata Zachód milczał na temat masakry rosyjskojęzycznych Ukraińców przez rząd Kijowa, nigdy nie próbując wywierać presji na Kijów. To właśnie ta cisza zmusiła stronę rosyjską do działania. [ Źródło: „Ofiary cywilne związane z konfliktami”, Misja Narodów Zjednoczonych ds. Monitorowania Praw Człowieka na Ukrainie .]
Kwestią otwartą pozostaje, czy termin „ludobójstwo” odnosi się do nadużyć, jakich doznali mieszkańcy Donbasu. Termin ten jest generalnie zarezerwowany dla przypadków o większej skali (Holocaust itp.). Ale definicja podana przez Konwencję o Ludobójstwie jest prawdopodobnie wystarczająco szeroka, aby mieć zastosowanie w tej sprawie. Zrozumieją to prawnicy.
Najwyraźniej ten konflikt doprowadził nas do histerii. Wydaje się, że sankcje stały się preferowanym narzędziem naszej polityki zagranicznej. Gdybyśmy nalegali, aby Ukraina przestrzegała porozumień mińskich, które wynegocjowaliśmy i zatwierdziliśmy, nic z tego by się nie wydarzyło. Potępienie Władimira Putina jest także nasze. Nie ma sensu teraz marudzić – powinniśmy byli działać wcześniej. Jednak ani Emmanuel Macron (jako gwarant i członek Rady Bezpieczeństwa ONZ), ani Olaf Scholz, ani Wołodymyr Zełenski nie dotrzymali swoich zobowiązań. W końcu prawdziwą porażkę odnieśli ci, którzy nie mają głosu.
Unia Europejska nie była w stanie promować realizacji porozumień mińskich – wręcz przeciwnie, nie reagowała, gdy Ukraina bombardowała własną ludność w Donbasie. Gdyby tak się stało, Władimir Putin nie musiałby reagować. Nieobecna w fazie dyplomatycznej UE wyróżniała się podsycaniem konfliktu. 27 lutego ukraiński rząd zgodził się przystąpić do negocjacji z Rosją. Ale kilka godzin później Unia Europejska przegłosowała budżet w wysokości 450 mln euro na dostawę broni dla Ukrainy, dolewając oliwy do ognia. Od tego momentu Ukraińcy czuli, że nie muszą dochodzić do porozumienia. Opór milicji azowskiej w Mariupolu doprowadził nawet do zwiększenia 500 milionów euro na broń.
Na Ukrainie z błogosławieństwem krajów zachodnich wyeliminowano zwolenników negocjacji. Tak jest w przypadku Denisa Kirejewa, jednego z ukraińskich negocjatorów, zamordowanego 5 marca przez ukraińskie służby specjalne (SBU), ponieważ był zbyt przychylny Rosji i został uznany za zdrajcę. Ten sam los spotkał Dmitrija Demianenkę, byłego wiceszefa głównego zarządu SBU na Kijów i jego region, który został zamordowany 10 marca, ponieważ był zbyt przychylny porozumieniu z Rosją – został zastrzelony przez milicję Mirotvorets („Rozjemca”) . Ta milicja jest powiązana ze stroną Mirotvorets, na której znajduje się „wrogów Ukrainy” z ich danymi osobowymi, adresami i numerami telefonów, aby można było ich nękać, a nawet eliminować; praktyka, która jest karalna w wielu krajach, ale nie na Ukrainie. ONZ i niektóre kraje europejskie zażądały zamknięcia tej strony, co zostało odrzucone przez Radę.
Ostatecznie cena będzie wysoka, ale Władimir Putin prawdopodobnie osiągnie cele, które sobie wyznaczył. Jego związki z Pekinem utrwaliły się. Chiny wyłaniają się jako mediator w konflikcie, a Szwajcaria dołącza do grona wrogów Rosji. Amerykanie muszą prosić Wenezuelę i Iran o ropę, aby wydostać się z impasu energetycznego, w którym się znaleźli – Juan Guaido schodzi ze sceny na dobre, a Stany Zjednoczone muszą żałośnie wycofać się z sankcji nałożonych na swoich wrogów.
Zachodni ministrowie, którzy chcą załamać rosyjską gospodarkę i sprawić, by Rosjanie cierpieli , a nawet wzywają do zamachu na Putina, pokazują (nawet jeśli częściowo odwrócili formę swoich słów, ale nie treść!), że nasi przywódcy nie są lepsi od tych, których nienawidzimy – bo sankcjonowanie rosyjskich sportowców na igrzyskach paraolimpijskich czy rosyjskich artystów nie ma nic wspólnego z walką z Putinem.
W ten sposób uznajemy, że Rosja jest demokracją, ponieważ uważamy, że za wojnę odpowiada naród rosyjski. Jeśli tak nie jest, to dlaczego staramy się ukarać całą populację za winę jednej osoby? Pamiętajmy, że kara zbiorowa jest zakazana przez Konwencje Genewskie.
Lekcja, jaką można wyciągnąć z tego konfliktu, to nasze poczucie zmiennej geometrycznej ludzkości. Skoro tak bardzo zależało nam na pokoju i Ukrainie, dlaczego nie zachęcaliśmy Ukrainy do respektowania porozumień, które podpisała i które zatwierdziły członkowie Rady Bezpieczeństwa?
Miarą uczciwości mediów jest ich gotowość do pracy w ramach Karty Monachijskiej. Udało im się propagować nienawiść do Chińczyków podczas kryzysu Covid, a ich spolaryzowane przesłanie prowadzi do tych samych skutków przeciwko Rosjanom . Dziennikarstwo staje się coraz bardziej nieprofesjonalne i bojowe.
Jak powiedział Goethe: „Im większe światło, tym ciemniejszy cień”. Im bardziej sankcje wobec Rosji są nieproporcjonalne, tym bardziej przypadki, w których nic nie zrobiliśmy, podkreślają nasz rasizm i służalczość. Dlaczego od ośmiu lat zachodni politycy nie reagowali na bombardowania ludności cywilnej Donbasu?
Wreszcie, co sprawia, że konflikt na Ukrainie jest bardziej naganny niż wojna w Iraku, Afganistanie czy Libii? Jakie sankcje przyjęliśmy wobec tych, którzy celowo okłamywali społeczność międzynarodową w celu prowadzenia niesprawiedliwych, nieuzasadnionych i morderczych wojen? Czy przed wojną w Iraku staraliśmy się „sprawić, by Amerykanie cierpieli” za okłamywanie nas (ponieważ są demokracją!)? Czy przyjęliśmy jedną sankcję przeciwko krajom, firmom lub politykom, którzy dostarczają broń do konfliktu w Jemenie, uważanego za „ najgorszą katastrofę humanitarną na świecie ?” Czy usankcjonowaliśmy kraje Unii Europejskiej, które stosują na swoim terytorium najbardziej nikczemne tortury na korzyść Stanów Zjednoczonych?
Zadawać pytanie to odpowiadać na nie… a odpowiedź nie jest ładna.
Jacques Baud
Źródło oryginalne https://www.thepostil.com/the-military-situation-in-the-ukraine/?utm_source=sendfox&utm_medium=email&utm_campaign=the-postil-april-newsletter
Komentarze
Prześlij komentarz